Na początku, choć wiem, że nikogogo to nie zainteresuje, przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno -ponad 3 tygodnie od prologu :/ Wiecie nawał prac domowych, przepełniony grafik itp. Teraz mam ferie, więc w końcu znalazłam czas by dopisać końcówkę do rozdziału :3
No więc, mam nadzieję, że nie jest on tak zły :)
_____________________
***
Elizabeth
Zapatrzyłam się w swój kubek. Całą herbatę już wypiłam i na dnie pozostały już tylko czarne fusy. Czas wolno płynął. W czasie czekania w kawiarni na Carmen zdążyłam zamówić już dwie mrożone herbaty i miałam iść po jeszcze jedną, gdy zauważyłam, że moja rudowłosa przyjaciółka biegnie w moją stronę przez zaludnioną ulicę.
- El! - krzyknęła. Dobiegła do mnie zadyszana i z trudem łapiąc oddech, powiedziała: - Przepraszam za spóźnienie!
- Nic nie szkodzi - odparłam ironicznie. - Spóźniłaś się raptem 20 minut - w duchu zaśmiewałam się z jej roztrzepania.
Carmen West była bowiem najbardziej zapominalską dziewczyną jaką znałam. Ale była również moją przyjaciółką. Najlepszą. Tak, wiem, możecie myśleć, że to dziwne - ja, taka poukładana i punktualna, przyjaźnię się z dziewczyną spóźnialską, która improwizuje na każdym kroku. Mimo tych wszystkich różnic nie chciałam i nie będę chcieć jednak, aby się zmieniła. Za bardzo brakowałoby mi jej szaleństwa.
Odgarnęła włosy z czoła - w blasku czerwcowego słońca miały kasztanowy odcień. Spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami niewiniątka. Zaśmiałam się serdecznie i wstałam. Pogrzebałam chwilę w torebce i wyjęłam portmonetkę. Wzięłam dziesięć dolarów i położyłam na stoliku.
- Chodź - rzuciłam do Carmen, odchodząc w stronę głównej ulicy. - Muszę sobie kupić sandały.
- Carmen! - wrzasnęła El. Potrząsnęłam głową, ale było już za późno, by się cofnąć i z olbrzymią mocą wpadł na mnie jakiś chłopak na desce. Zachwiałam się i przewróciłam.
- Au - wydałam krótkie jęknięcie.
- Sammy! - zawołała znana mi ze szkoły wysoka brunetka. Pod pachą trzymała swoją deskorolkę. Podbiegła do nas. Razem z Elizabeth pomogła mi wstać.
- Nic ci się nie stało? - spytała zatroskana. Pokręciłam głową, a ona ze złością zwróciła się do swojego towarzysza: - Uważałbyś może, idioto?! Komuś mogło się coś stać!
"Idiota" chciał coś powiedzieć, ale tymczasem podszedł do nas następny skejter. Miał na sobie czarne spodnie i granatowy T-shirt, choć był początek lata i słońce grzało niemiłosiernie. Ja na jego miejscu nie wytrzymałabym i szybko poleciała do domu przebrać się. Ale jemu to widocznie nie przeszkadzało.
Chyba znał się z pozostałą dwójką, bo położył rękę na ramieniu brunetki.
-Danielle - powiedział trochę ostrzegawczym tonem. - Uspokój się - Danielle wzięła głęboki oddech i odezwała się do mnie: - Przepraszam za Samuela...
- Chyba mówić jeszcze umiem? - przerwał jej, naburmuszonym głosem. - Przepraszam cię, mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem - dodał już przyjaźnie patrząc w moją stronę. Jakby się przyjrzeć, był nawet przystojny, miał ciepłe, brązowe oczy i niezbyt krótkie, ale też nie długie, czarne włosy. Jego twarz była taka... miła.
- Nie nic się nie stało, tylko trochę boli mnie ręka - czułam się nieswojo, będąc w centrum zainteresowania, dlatego chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat.
- A tak w ogóle - krótką ciszę przerwała radośnie El - nazywam się Elizabeth Mark, a to jest Carmen West.
- Miło mi - powiedział ten chłopak w ciemnych ciuchach, podając nam ręcę. - Ja to Will Saymons, a oni Samuel Shiny i Danielle Mason - wskazał na swoich przyjaciół, a oni także wyciągnęli do nas dłonie.
- W sumie, miałam iść kupić buty, ale może na dobry początek znajomości pójdziemy na lody? - zaproponowała ze śmiechem El, czym wypowiedziała to o czym chyba wszyscy marzyliśmy - ochłoda w niezwykle gorący dzień.
- Jasne chodźmy - uśmiechnęła się Danielle.
Odgarnęła włosy z czoła - w blasku czerwcowego słońca miały kasztanowy odcień. Spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami niewiniątka. Zaśmiałam się serdecznie i wstałam. Pogrzebałam chwilę w torebce i wyjęłam portmonetkę. Wzięłam dziesięć dolarów i położyłam na stoliku.
- Chodź - rzuciłam do Carmen, odchodząc w stronę głównej ulicy. - Muszę sobie kupić sandały.
***
Carmen
Znowu się spóźniłam. To było chyba moje przekleństwo... Prawie zawsze przychodziłam po czasie... jak księżyc, który czasem pojawia się w nocy na niebie, a nie jak w większość dób, pod wieczór. O, nie! Zaczęłam jeszcze gadać wierszem!- Carmen! - wrzasnęła El. Potrząsnęłam głową, ale było już za późno, by się cofnąć i z olbrzymią mocą wpadł na mnie jakiś chłopak na desce. Zachwiałam się i przewróciłam.
- Au - wydałam krótkie jęknięcie.
- Sammy! - zawołała znana mi ze szkoły wysoka brunetka. Pod pachą trzymała swoją deskorolkę. Podbiegła do nas. Razem z Elizabeth pomogła mi wstać.
- Nic ci się nie stało? - spytała zatroskana. Pokręciłam głową, a ona ze złością zwróciła się do swojego towarzysza: - Uważałbyś może, idioto?! Komuś mogło się coś stać!
"Idiota" chciał coś powiedzieć, ale tymczasem podszedł do nas następny skejter. Miał na sobie czarne spodnie i granatowy T-shirt, choć był początek lata i słońce grzało niemiłosiernie. Ja na jego miejscu nie wytrzymałabym i szybko poleciała do domu przebrać się. Ale jemu to widocznie nie przeszkadzało.
Chyba znał się z pozostałą dwójką, bo położył rękę na ramieniu brunetki.
-Danielle - powiedział trochę ostrzegawczym tonem. - Uspokój się - Danielle wzięła głęboki oddech i odezwała się do mnie: - Przepraszam za Samuela...
- Chyba mówić jeszcze umiem? - przerwał jej, naburmuszonym głosem. - Przepraszam cię, mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem - dodał już przyjaźnie patrząc w moją stronę. Jakby się przyjrzeć, był nawet przystojny, miał ciepłe, brązowe oczy i niezbyt krótkie, ale też nie długie, czarne włosy. Jego twarz była taka... miła.
- Nie nic się nie stało, tylko trochę boli mnie ręka - czułam się nieswojo, będąc w centrum zainteresowania, dlatego chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat.
- A tak w ogóle - krótką ciszę przerwała radośnie El - nazywam się Elizabeth Mark, a to jest Carmen West.
- Miło mi - powiedział ten chłopak w ciemnych ciuchach, podając nam ręcę. - Ja to Will Saymons, a oni Samuel Shiny i Danielle Mason - wskazał na swoich przyjaciół, a oni także wyciągnęli do nas dłonie.
- W sumie, miałam iść kupić buty, ale może na dobry początek znajomości pójdziemy na lody? - zaproponowała ze śmiechem El, czym wypowiedziała to o czym chyba wszyscy marzyliśmy - ochłoda w niezwykle gorący dzień.
- Jasne chodźmy - uśmiechnęła się Danielle.
***
_________________________
Dobra, rozdział jest dosyć krótki, ale dopiero się rozkręcam, więc następne na pewno będą dłuższe :D
Zachęcam do głosowania w ankiecie, na imię postaci, odgrywającej ważną rolę w wydarzeniech. Chcę poinformować, iż postanowiłam, że będzie to postać w całości stworzona przez Was, więc oczekujcie następnych ankiet :) Jeśli ktoś ma inną propozycję co do imienia, niech napisze w komentarzu :P
Pozdrawiam
Diana
Trochę mało akcji :/
OdpowiedzUsuńAle i tak ciekawe :)
Ogólnie bardzo ciekawy pomysł na bloga ^.^
Zapamiętaj jedną małą radę: ,,dłuższy post" nie oznacza ,,lepszy post" ;)
Weny ;3
Jak na razie akcja się wlecze, ale często tak jest na samym początku. Z biegiem rozdziałów się rozkręci, jestem pewna.
OdpowiedzUsuńKiedy tak długo nie pisałaś, zaczęłam się denerwować, że postanowiłaś porzucić historię, ale rozumiem. Cieszę się, że wróciłaś.
Przy okazji - zostałaś nominowana do Liebster Awards. U mnie więcej szczegółów w odpowiedniej zakładce.
Czekam na kolejny rozdział!
Weny
PS: Mogłabyś ustawić opcję "Obserwatorzy"? Klikasz na "Dodaj gadżet", potem "Więcej gadżetów" i pierwsza z góry to będzie "Obserwatorzy".
Ojeju, dzięki *.* Nie wierzę, że choć jedna ucieszyła się z mojego powrotu ;)
UsuńPozdrawiam,
Diana
Nie było dużo akcji ale mi się podoba. Masz super pomysł na opowiadanie.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny <3
Laciata <3
P.S zapraszam do siebie http://milosna-historia-herosow.blogspot.com/ :)
Nie będę pisać , że było mało akcji, bo dla mnie było dużo!
OdpowiedzUsuńWspaniały blog na pewno będę czytać!
<3
Hmm... Akcjimalo, ale to pierwszy rozdzial wiec na pewnoie rozwinie! Podoba mi sie pomysl twoj pomysl na bloga :3
OdpowiedzUsuńZycze wweny ;)
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na http://snookey-stories.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńNie powiem zapowiaa się interesująco... czekam na więcej i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do sb :)
Ciekawy pomysł ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł :D Pisz dalej! ;P Już polubiłam Carmen... Znam tan ból, że zawsze się gdzieś spóźniasz, chociaż się spieszyłeś...
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i dużo masła orzechowego!!! (mam fazę.. ;P)
Zapraszam do mnie:
http://oboz-herosow-nico-di-angelo-spite.blogspot.com/
Daj dalej! Świetny rozdział. Naprawdę! Pisz!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :3
http://dalsze-losy-herosow.blogspot.com